Nieromantyczne zaręczyny – jak wyglądały oświadczyny w przeszłości?
Paulina Wójcik
Coraz większa moda nie niekonwencjonalne, nietypowe zaręczyny (w niespodziewanych miejscach, przy użyciu niezwykłych środków i komunikatów) sprawia, że zanika pamięć o dawnej ceremonii zaręczyn. Tymczasem kilka pokoleń wstecz oświadczyny były ściśle określoną w czasie ceremonią, o z góry wiadomym przebiegu.
Nie było w nich miejsca na spontaniczność czy na kreatywność. Pierścionki wręczało się z poszanowaniem kształtu ceremonii i szeregu z góry ustalonych zasad.
Zaręczyny w starożytności – bezpardonowy kontrakt
W starożytnym Rzymie symbolem zaangażowania i zamiarów matrymonialnych było wręczenie wybrance pierścienia z żelaza (rzadziej złota) lub monety. Podobieństwo do dzisiejszych oświadczyn jest jednak złudne. W rzeczywistości zaręczyny miały raczej postać kontraktu, negocjacji niemal handlowych. Narzeczony musiał wcześniej uzyskać zgodę na ślub (u ojca lub opiekuna wybranki) oraz... spisać kontrakt, zawierany między rodzicami pary młodej. W dokumencie przewidziane było niemal wszystko, od zabezpieczenia finansowego, aż po obyczajowe normy i reguły, do których musieli stosować się narzeczeni (a częściej – narzeczona). Jeśli któraś ze spisanych reguł została złamana, zaręczyny nie kończyły się ślubem – zostawały unieważnione, bez miejsca na sentyment czy wybaczenie.
Zaręczyny po żydowsku – zimne negocjacje
Również kultura żydowska nie pozostawiała miejsca na romantyzm. Przyszli małżonkowie najczęściej w ogóle nie znali się przed zaręczynami. Były ona ustalone przez ich ojców, bez udziału samych zainteresowanych. Ojcowie omawiali szczególnie kwestie finansowe, a także status społeczny – nie było mowy o mezaliansach. O rękę przyszłej panny młodej prosił nie narzeczony, a jego ojciec. Wszystko było z góry ustalone aż do momentu wesela.
Polskie zaręczyny – uczta dla całej rodziny
W Polsce tradycją przez całe lata były uczty zaręczynowe, często tak huczne, jak same wesela. Pierścionek wręczało się przy całej rodzinie panny młodej (a przynajmniej przy jej rodzicach). Przyszły narzeczony przyjeżdżał na ucztę ze swatami, rodziną, sąsiadami, świadkami. Ceremonia, podobnie jak w kulturze żydowskiej, nie mogła odbyć się bez akceptacji ojca czy brata panny młodej. Na znak porozumienia podawano sobie ręce (dlatego „zaręczyny”), a symbolem odrzucenia awansów była czarna polewka – zupa z kaczą krwią.
Dopiero na końcu narzeczony wręczał wybrance pierścionek, ozdobiony koniecznie białym kamieniem. Co ważne, od momentu zaręczyn do ślubu nie mogło upłynąć więcej niż rok – zwlekanie sprowadzało hańbę na zwlekającego, więc zwykle narzeczeni śpieszyli się z zaślubinami. Obywały się ona oczywiście po szczegółowym ustaleniu wysokości posagu panny młodej. Skrzętnie zapisywano wszelkie materialne dobra, jakie wnosiła ona w małżeństwo. Nietrudno więc zauważyć, że także w polskiej kulturze romantyczne zaręczyny są nowym zwyczajem.